piątek, 14 kwietnia 2017

#48 trippin together / Motor Show Poznań!

6.04.2017r.
Adrian namówił mnie ostatnio, żebym pojechała z Nim na Motor Show w Poznaniu! Czyli największe targi motoryzacyjne w Polsce :) odbywały się od czwartku do niedzieli. My natomiast zawitaliśmy w sobotę.
Przyjechałam już w czwartek do Piły, standardowo 14:17, a Adrian mój kochany na mnie czekał <3
Był po mnie samochodem, więc postanowiliśmy załatwić mi przy okazji pare spraw na mieście, czyli kierunek: rodzinny i ZUS. Efekt końcowy taki, że z rodzinnego mnie wyrzucili, a w ZUS'ie nic nie wiedzieli i miałam przyjść następnego dnia. Więc poszliśmy na obiad! W Nico Bistro jeszcze nie byłam, więc udaliśmy się tym razem do tego! Szkoda tylko, że nie mam zdjęcia :( w każdym razie Adrian wziął pewne cudeńko do posmakowania! Mianowicie, słodziutki gofr z bekonem i jajem- nie sądziłam, że to połączenie razem daje tak niesamowity smak! Koniecznie muszę tego kiedyś wypróbować w domku :) a po obiedzie? Deser! McDonald's i 2x Flurry na Bonifikartę :D pojechaliśmy je sobie zjeść na wyspę, bo była całkiem całkiem pogoda.
Potem wróciliśmy do domu i... zmuliło nas i spaliśmy chyba do 19 XD stęsknieni! Gdy się obudziliśmy oglądaliśmy sobie na komputerze Gre o Tron i cóż, zajmowaliśmy się sobą :33

7.04.2017r.
Rano wstaliśmy i ruszyliśmy do ZUS'u zobaczyć co tam mają dla mnie za news'y. Na szczęście wszystko mi się wyjaśniło- jedna sprawa załatwiona! Potem Urząd Skarbowy- tu niestety nie załatwione... I plan na dzień zapowiadał się tak: jako że ostatnio moja babcia mnie nastraszyła szpitalem postanowiłam wyciągnąć Adriana w trip po mojej rodzince :D Także pojechaliśmy zaraz do Tesco, żeby kupić Babci i Cioci króliczka wielkanocnego. Oczywiście obkupiliśmy się pączkami, bo tak cudownie nas kusiły wyglądem, że nie mogło obejść się bez. Ok. 11 ruszyliśmy do Łobżenicy do mojej babci. Po 12 byliśmy na miejscu. Obiad planowo na 14, a do tej pory trochę czasu było, więc... drugie śniadanie w postaci kawki i pączków maślanych! (Grubasy:3) Siedzieliśmy trochę, pogadaliśmy, potem przygotowywaliśmy obiadek. Przed 14 był wujek, więc i z nim się pogadało. Zaraz babcia kończyła gotować i poszłam jej pomóc w noszeniu na stół naszych porcji obiadowych. Piąteczek, więc i rybka była z ziemniaczkami i naszej roboty sałatką :D mniami! Byliśmy naprawdę napełnieni, ale... no kawki po obiedzie nie wypijemy? Hahaha! Więc też koło 15 ciasto! Babci ciasta nie zjeść? Grzech! GRUBASKI MAX. Dobra, ja grubasek. Adrian nie mógł, a ja trochę jeszcze zjadłam haha. Czas zmienić pracę...
Po 15 szybko się ogarnęliśmy i ruszyliśmy do Cioci do Wyrzyska. Tam cały dom wywrócony do góry nogami! W kuchni odbywało się tapetowanie i malowanie ścian. Wszystko było wszędzie! Ale w tym wszystkim i Kinderki się znalazły! Jeszcze cud, że nie przytyłam z 10kg XD usiedliśmy i pogadaliśmy z Ciocią. Fajniusio generalnie. Pomogliśmy przycinać tapetę, no i tyle. Po 16 przyjechała Ciocia Karolina i totalnie się nas nie spodziewała, więc taka niespodzianka super :D
Bardzo się cieszę, że byłam u rodzinki, dobrze ich było widzieć... Ostatnio przeżywam takie trochę załamanie odnośnie tego :( Bardzo mi ich brakuje i zazdroszczę, że oni są wszyscy razem. Też bym chciała być z nimi w tym wszystkim. Pomagać Cioci Lucynie w remontach, jeździć z Ciocią Karoliną na jej działkę i patrzeć na progres jej budowy, ogarniać działki, czy nawet być jak Ciocia Gosia urodzi w lipcu. Szkoda, że omija mnie takie życie rodzinne, ale cóż...
Wróciliśmy na 18 do domku odstawić mamie Adriana furkę i poszliśmy do mojej. Chwile pogadaliśmy, zostawiliśmy swoje rzeczy i o 20 ruszyliśmy w miasto :D
Poszliśmy do Lidla i Biedry po małe co nieco, a zaraz potem spotkaliśmy się z Damianem i usiedliśmy na osiedlu w centrum Piły. Potem znowu zawitaliśmy do Żabki, a cały nasz wieczór skończył się między 22-23. Noc spędzaliśmy tym razem u mnie. Najpierw ją spędzaliśmy, a potem spaliśmy XD

8.04.2017r.
Pobudka o 6 rano!!! Wstaliśmy, ogarnialiśmy się, popakowaliśmy, kanapki zrobione, herbatka wypita i po 7 wyszliśmy po samochód do Adriana i zajechaliśmy po Damiana ok 7:40. Szybkie zakupy w Biedronce w postaci picia jak energetyki czy MullerMilch'ie itp. itd. I po 8 wyjeżdżaliśmy BMW do Poznania, z czego Adrian miał taką radochę, że szok.
Dojechaliśmy 9:50 na miejsce, tyle że nie mogliśmy znaleźć miejsca parkingowego. Poznań był jednym wielkim samochodem haha! Wszędzie stali ludzie, wszędzie. Krążyliśmy ok. 30min i znaleźliśmy miejsce pod Biedronką. Postanowiliśmy, że będziemy mieć "całodniowe zakupy". Od Targów również było trochę daleko (serio, dramat z tym miejscem). Ale 20min pieszo i dotarliśmy ok. 10:30 <3 no to co? Wchodzimy do środka! Tłumu jeszcze takiego nie było. Pobyliśmy ok. 2 godzinek. Przechodziliśmy wszystkie hangary z samochodami, motorami, skuterami, a nawet rowerami, tirami i autobusami. Cała imprezka wyglądała tak:
Mój samochód!
To też mój samochód!
No i najlepszy! Haha :D

Wtedy postanowiliśmy pojechać do nowej Galerii Posnani! Cieszyłam się jak dziecko, bo jest to jedna z największych galerii w Polsce.
Sam parking był tak gigantyczny, że nie wierzyliśmy. Dotarliśmy do środka i pierwsze co? Jedzenie! Obiad! Znaleźliśmy miejsce z żarełkiem i wybraliśmy, że zjemy normalny obiadek, każdy nałoży sobie co chce i zapłacimy od każdych 100g :) Adrian nie koniecznie się najadł, ale ja tak! Potem zrobiliśmy obchód po sklepach... takie duże :o były naprawdę duże te sklepy, większe niż tutaj w Trójmieście. Pomęczyłam trochę chłopaków, ale wytrzymali jakoś!
Kolejnym punktem na ten dzień, poza Motor Show i Posnanią był McDonald's! W drodze do Piły zatrzymaliśmy się w jednym. Skusiliśmy się z Adrianem na nowości, czyli New York Beef Clasic i Beef Bajgiel.
Ja wzięłam to pierwsze, a Adrian drugie. Damian pękał, więc wzięliśmy mu chociaż jednego cheeseburger'a :( kanapki były OGROMNE! Oczywiście chcieliśmy je zjeść pół na pół, żeby każdy spróbował swojego. Bajgiel jest kanapką zupełnie nową, ale też bardzo specyficzną i inną od innych. Z Adrianem stwierdziliśmy, że bardziej nam smakowała kanapka jaką sami sobie zamawialiśmy, więc wzięliśmy tylko dwa gryzy swoich do spróbowania. No, ale... deserek też konieczny! Czyli moje kawki na free i co najważniejsze - Flurry! Cała trójka zjadła lody i zamówiliśmy kawki. Adrianowi najbardziej smakowała Orange Mocha, więc tą chciał, Damian natomiast po moich opowiadaniach o szerokim wyborze kaw zdecydował się na Karmelowe Latte Macchiato, a ja musiałam posmakować kawowej nowości, czyli Cremee Brule Latte Macchiato- kawa z bezami! Wg mnie najlepsza ze wszystkich. Uwielbiam bezy.
Bardzo dużo chodziliśmy tego dnia, więc byliśmy padnięci. Wracaliśmy do domu koło 17. Jednak po drodze Adrian wpadł na pomysł, by zajechać na stocznię i zobaczyć z niej widok. Był następujący:
Ok. 19 byliśmy na miejscu i zdecydowaliśmy z Adrianem spać u niego. Wzięliśmy na wieczór piwko i włączyliśmy Grę o Tron. Podróż wyssała z nas wszelką energię i tak się stało, że zasnęliśmy w trakcie oglądania serialu. Tylko poczułam jak Adrian wyłącza komputer, a potem.. obudziłam się rano!

9.04.2017r.
Obudziliśmy się już o 8:30, ale leniuszkowaliśmy sobie do 12:20 w łóżku. Oglądaliśmy dalej naszą Grę i zajmowaliśmy się sobą. W między czasie zjedliśmy śniadanko, które dostałam do łóżeczka, bo mój cudowny chłopak się mną zajął jak się źle czułam :( ; itd.
Potem nadszedł czas, żeby wstać i się pakować do domu :( na 13 poszliśmy na obiad do mojej mamy, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, włączyliśmy bajkę w tv haha dostaliśmy lody, a mnie trochę też zmuliło i przysypiałam na kanapie. Jak się ocknęłam był czas do wyjścia. Zajechaliśmy do Vivo, żeby kupić mi coś do jedzenia na podróż, a potem Adrian odprowadził mnie na pociąg... 15:32 i odjazd...


Ten weekend minął mi zdecydowanie za szybko. Byliśmy ze sobą całe 3 dni, a nie wiem kiedy to zleciało. W zasadzie albo w łóżku albo w samochodzie w podróży! Niemniej jednak był to wyjątkowy weekend. Mogłam odwiedzić rodzinkę oraz pojechać drugi raz w życiu do Poznania. Zobaczyłam jak wygląda Motor Show. Co więcej robiłam to wszystko z Adrianem, czyli wszystko co najlepsze zawsze razem z Nim. Te niby dłuższe weekend'y stają się tak naprawdę coraz krótsze. Za mało mi go. Jeszcze miesiąc i trochę i będzie już cały czas. To jest coś czego pragnę najbardziej. Czuć go obok, blisko, przy mnie. Teraz byle przetrwać do następnego czwartku i znów zawitam do Piły. Czeka tym razem wizyta u ortodonty.

Dziękuję za ten wyjątkowy weekend...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz