piątek, 31 marca 2017

#46 Weekend razem/ 22 miesiąc i trochę nowości

24.03.2017r.
Wypadło, że kolejną miesięcznicę (jak rzadko) spędzimy razem! Zapowiadał się fajny weekend, bo razem z nim nadeszła realizacja pewnych pomysłów i planów. Wystarczyło tylko poczekać na Adriana w piątek w Gdyni Głównej i.. czas start.
Był wyjątkowo piękny dzień, zaczyna się prawdziwa wiosna. Gdy doszłam na SKM moim oczom ukazał się taki widok, dzięki któremu wszystko bardziej się chciało, niż normalnie!
Wyszedł z pociągu taki "mmm"! Nowe buty, nowa kurtka, świeża fryzura, przystojny, do brania w sam raz... przeze mnie, tylko przeze mnie. Był już o 18:30, więc mieliśmy dużo czasu wieczorem, akurat na przygotowania cudownej atmosferki na mój plan na ten czas. Wsiedliśmy w pierwszy pociąg do Weja, potem weszliśmy do Biedry po małe co nie co, a potem zaszliśmy do pizzeri pod moim bloczkiem! Zamówiliśmy pół na pół polską z belgijską (tak się nazywały) i nasz relaks i odreagowanie przeszły tygodniem miało się tak:

25.03.2017r.
Następnego dnia rano... cóż, nie ma co ukrywać, ale było najlepiej na ziemi...
Zaczęłam realizować pewne punkty rzeczy, które chcę zrobić z Adrianem, bądź spróbować. Tak jak dwa tygodnie wcześniej udało mi się zabrać go na handrolle-smakowało mu sushi, EKSTRA! Tak tym razem postanowiłam zrobić samodzielnie amerykańskie pancakes w domu! Znalazłam wcześniej przepis na yt z kuchni Lidla i zaczęłam robić dokładnie wg niego. Do środka zamiast borówek dałam skrojone w malutką kosteczkę banany. Efekt był taki, że prawie były nie wyczuwalne w masie, natomiast dawały bananowy posmak, przez co były słodsze! Więc nasze sobotnie śniadanko miało się tak:
Żeby nie były suche daliśmy między dolną i górną warstwę pancakes serek Riso Pistacjowy, a na samą górę jeszcze banany. Smakowało mi bardzo!!! Adrianowi chyba też :3 Do tego kawka w naszych kubkach i viola! Śniadanko w 20min przygotowane :D
Potem zaczęliśmy się ogarniać do wyjścia, bo chciałam z Adrianem jedno miejsce na Świętojańskiej, czyli kolejny punkt na ten dzień. Ładnie się wystroiliśmy, porobiliśmy selfie haha i potem ruszyliśmy w drogę o 14:30.

Przydało się trochę szaleństwa i yolo, więc postanowiłam, że na drogę weźmiemy do butelek ostatnie piwko z zeszłego wieczoru i lecimy z nim na miasto haha! Zaszliśmy po drodze do Batorego, ze względu na Adriana potrzebę. Moim oczom ukazało się Pepco, jeden z ulubieńszych moich sklepów, w którym daaawno nie byłam. Trzeba było wejść! I nie wyszłam z pustymi rękoma haha. Zakupiłam tabliczkę z hasłem, które do mnie przemówiło, więc...
Potem ruszyliśmy do Infobox'u. Weszliśmy na wieżyczkę, którą poleciła mi Karolina. Widok z niej był średni, ale przynajmniej porobiliśmy pare fajnych zdjęć :D
Potem ruszyliśmy w górę Świętojańskiej. Przepiękna ta ulica w Gdyni! Z pewnością moja ulubiona. Nie mogę się doczekać, aż zacznie być zielono. Wtedy nabierze ona barw i będzie naprawdę cudownym miejscem, idealnym na spacerki. Ogólnie uwielbiam roślinność, kwiatki i te sprawy, dlatego mega urzekła mnie kwiaciarnia na samej górze ulicy, mają one swój klimat, i te zapachy...
10min później byliśmy już w Rivierze. Chcieliśmy pochodzić po sklepach, może coś by fajnego było...? No i obiecałam zabrać Adriana na obiad, a po obiedzie deserek w postaci kawki i flurry'ów! Najpierw na obiad. Chcieliśmy iść do Maka, bo weszły nowiusieńkie kanapki, które naprawdę kusiły, ale... przełom! Nie poszliśmy zjeść żadnego fastfood'a, ani kebaba czy pizzy. Wygrała Luna Express! Czyli miejsce, gdzie mogliśmy nakładać co chcemy i płaciliśmy od każdego 100g. Bardzo fajna opcja, najedliśmy się, było smacznie, zdecydowanie zdrowiej, ale też i taniej!
Potem zrobiliśmy obchód po wszystkich możliwych sklepach. Popatrzeliśmy co nieco, Adrian coś poprzymierzał (na tym się skończyło XD), a potem zarządziliśmy przerwę na kawkę i lody! Tym razem Adrian wziął inną kawę do spróbowania, mianowicie Orange Mocha, a ja standardowo Caramel Latte Macchiato - duże. Do tego Flurry Lion, czyli ideolo!
Brzuszki szczęśliwe i napełnione. Wracaliśmy o 19 do domku. Byliśmy tacy pełni, że wieczorem jedynie co zjedliśmy to przekąski jak chrupki czy żelki do filmu. W dodatku nikogo nie było w domu, więc wzięliśmy sobie kąpiel *.* a potem wylegiwaliśmy się w wyrku przy Grze o Tron. Nie zapomnę długo tego wieczoru, bo od bardzo dawna, a w zasadzie bardzo rzadko bywa tak, że to Adrian się do mnie przytula, a wręcz wtula. Idealna sprawa, bo wtedy mogę go pomiziać po włoskach, czy podrapać po pleckach, wszystko co lubi. Ten wieczór taki właśnie był, wcale mi On nie odleciał w połowie odcinka haha i w rezultacie nie dokończył go ze mną, ale to taki piękny momencik jest jak mój mężczyzna tak się wtuli we mnie *.* wydaje się taki bezbronny i oddany... no piękne...

26.03.2017r.
W niedziele ranko sobie wstaliśmy i zrealizowaliśmy 3 kolejne punkty naszego długoterminowego planu, o którym tu pisać nie będę, jednakże On będzie wiedział o co chodzi :333 Potem zrobiłam tzw. "śniadanie Bogów", czyli najlepsza jajecznica na ziemi by Kinga, ze szczypiorkiem i szyneczką, a do tego jakby szwedzki stół, czyli powykładałam wszystko co można było zjeść na kanapki itd., pokroiłam i wsio, było smacznie! Potem już tylko pozostało się ogarnąć, zjeść szybciutko obiad i do Gdyni Głównej na pociąg :(
O 15:55 mój kochany mnie znowu zostawił, chyba nigdy nie przestanę płakać przy jego odjazdach... Teraz jeszcze tylko 6 dni i znowu do niego jadę, a wraz z tym nadciąga trip do Poznania! Będzie na pewno suuuper. Nie mogę się już doczekać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz