niedziela, 14 sierpnia 2016

#2 Wakacje w Ustroniu Morskim

7-12 sierpnia 2016r. 


Niedziela-Poznań, środa-Warszawa, a gdy już wróciliśmy i odpoczęliśmy trzeba było pakować walizki na kolejny wyjazd. Tym razem kierunek Ustronie Morskie, czyli wakacje nad morzem! Można stwierdzić, że wakacje zapowiadają się bardzo ciekawie i będą super udane :) pomijając fakt, że i tak mam je dłuższe, co jest super bonusem!
Rodzice Adriana zaplanowali ten wyjazd i jako że jedziemy właśnie wszyscy razem, oraz przyjaciele rodziny, byliśmy tam aż do piątku z Adrianem i Damianem, a reszta została jeszcze dłużej-do końca weekendu (to się nazywa prawdziwy urlop). 
Wyjechaliśmy po 9 rano w niedziele. Jechało nas ośmiu i dwa yoreczki, ledwo zapakowaliśmy się z walizkami do dwóch samochodów. Podróż była całkiem przyjemna, co nie jest dziwne, bo każdy jest szczęśliwy, że jedzie nad morze. My jechaliśmy w trzech: Adrian, Damian i ja. Włączyliśmy naszą muzyczkę i w drogę! Mijaliśmy wiele malowniczych miejsc, których niestety w większości nie dałam rady sfotografować, z powodu mojej J5 i przemieszczania się. Najbardziej spodobały mi się kręte drogi! Czego
nie dało się, rzecz jasna, dobrze ująć zwykłym telefonem :( a coraz bliżej morza pojawiało się coraz więcej ogromnych wiatraków!
Mieszkaliśmy na polu kempingowym, a nasza przygoda z tym miejscem zaczęła się całkiem zabawnie. Wjechaliśmy w bramy i to co zastaliśmy przeszło nasze oczekiwania!! Okazało się, że przez ostatni tydzień w Ustroniu Morskim padał deszcz, a przed nami była polna droga... z naszym szczęściem nasz kemping był na samym końcu, co oznaczało, że musimy przejechać samochodami przez całe błoto! W pewnych chwilach było bardzo gorąco, myśleliśmy, że samochody ugrzęzną, ale mój zdolny kierowca uratował nas przed tym :3 dowiedzieliśmy się, że innej drogi do miasta nie ma i będziemy musieli chodzić przez to błoto. Nastroje całej naszej wyprawy były nie za ciekawe, biorąc pod uwagę jeszcze to, że przez nas wyjazd również nie miało być cudownej pogody. Pare osób chciało wracać, a pare skrócić wyjazd. Mi błotko nie dało rady popsuć nastroju i nadal byłam pozytywnie nastawiona, nawet do babrania się w nim. Mogło być przecież całkiem zabawnie! Dostaliśmy klucze i postanowiliśmy sprawdzić środek naszego miejsca noclegu, mając nadzieję, że nie nas nie dobije. I było całkiem w porządku, ale trochę brakowało miejsca do spania i musiałam spać z Adrianem na łóżku jednoosobowym (nie było tak źle-lubię się przytulać :3). Śmieszna również była nasza "łazienka"... 1m/1m! Był w środku kibelek i... rączka od prysznica! Na początku myślałam, że się ze mnie śmieją, mówiąc, że musimy tam nad ubikacją się myć. Hmm, tak, to była prawda! Nie wkręcali mnie. Przeżyłam lekki szok, ale wszystko da się przejść :D nadszedł czas by pójść do miasta na jakieś jedzonko i nad morze! Czego się spodziewać można-było peeełno straganów z pamiątkami i pocztówkami, itp. Kawiarenek, restauracji, czyli tego co najbardziej lubię!
 Udaliśmy się do pierwszego kebaba jakiego znaleźliśmy, czyli kolejne nieszczęścia! Dostałam frytki i otłuszczone mięso w bułce, cóż, jeść się odechciało. Zaraz potem spacerek nad morze, znad którego zaraz się zmyliśmy, bo koszmarnie wiało! Poszliśmy z całą resztą do Wesołego Miasteczka, dzieciaki się pobawiły, popatrzyliśmy jak inni ludzie prawie zwracali, nawet Adrian z tatą się skusili na jedną z atrakcji.
Następnie zakupki w Biedronce, powrót do kempingu ogarnąć rzeczy, a wieczorem przeszliśmy się nad morze.
Nadszedł następny dzień, a wraz z nim piękna pogoda! Co najbardziej ceniłam w porankach w tamtym miejscu to to, że mogłam wyjść prosto z łóżka na świeże powietrze, pić kawkę i zwyczajnie siedzieć i cieszyć się początkiem dnia. Czas mijał nam przyjemnie wolno w Ustroniu. Tego dnia byłam na spacerze z Adrianem, żeby popstrykać pare zdjęć z wyjazdu, a wieczorem wspólnie z Damianem poszliśmy popluskać się w morzu-były fajowe fale, a woda bardzo przyjemna! Gdy wróciliśmy do "domu" wszyscy razem zagraliśmy w Monopol. Na początku szło mi bardzo kiepsko, ale ostatecznie wygrałam :D

Przydarzyła nam się również historia z kluczykami od samochodu. Śledztwo trwało do końca dnia, przekopany został cały kemping i podwórko. Nigdzie ich nie było. Następnego dnia rano jak już nie spałam i przyglądałam się Adrianowi, on odwrócił się, spojrzał na mnie i powiedział "Kinga, a co ja wkładałem wczoraj do Ciebie do torebki?". Adrian obudził się z cudownym olśnieniem, kluczyki się znalazły w mojej torebce! Cały nasz nocleg został postawiona na nogi tą wiadomością. Dzień nie zapowiadał się przyjemnie, więc poszliśmy na basenik. Pan na recepcji był przemiły i potraktował naszą ekipę bardzo ulgowo, tak że prawie za darmo byliśmy dwie godziny. Mogliśmy korzystać z basenów w środku i na zewnątrz, zjeżdżać na zjeżdżalniach (pozbyłam się mojego strachu i całkiem dobrze mi szło), korzystać z jacuzzi, a nawet z saun-byliśmy dwa razy na mokrej, pierwsza chwila ciężka, ale zaraz człowiek się przyzwyczaja i jest to całkiem przyjemny relaksik. Minusem było to, że na basenie nie było ograniczenia wstępu i ludzi było jak mrówków, nie mówiąc o dzieciakach... Jak wróciliśmy miałam zapowiedziany rewanż w Monopol. W między czasie oczywiście zaczęły się Igrzyska w Rio, więc na (chyba) 15 calowym telewizorku oglądaliśmy na zmianę raz piłkę ręczną, a raz siatkówkę mężczyzn. Następnego dnia byliśmy pograć w plażówkę. Czas nam upływał całkiem aktywnie, zważając też na to, że na naszym "wielkim" podwórku również odbijaliśmy sobie piłkę do siatki.
Ale nie mogło być już tak kolorowo, musiała się przytrafić kolejna przygoda. Zepsuł nam się odpływ od wody w naszym kempingu, co więcej, wypchało nam różne rzeczy z ubikacji. Można stwierdzić, że pechowe miejsce wybraliśmy na wakacje. Na szczęście Pan Majster Tata Adriana umie naprawić wszystko! Więc długo nie musieliśmy czekać na dostęp do naszego prysznica. Na tym skończyły się nasze atrakcje.
Przedostatniego dnia urządziliśmy sobie z Adrianem spacerek, ostatnie pożegnanie z morzem i troszkę zdjęć. 
W piątek przespaliśmy pół dnia, a o 17 godzinie odjechaliśmy w kierunku Kołobrzegu, żegnając Ustronie Morskie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz