poniedziałek, 3 października 2016

#13 Gdynia Orłowo, czyli weekend zwiedzanie

30.09.2016r.
W czwartek, dzień wcześniej, przyjechał mój ukochany o 23:30. Nie mogło być tak, że nie będziemy nic robić caaały weekend. Rano miałam okulistę, więc wykorzystując tę okazję, że jest wyjazd z Mrzezina trzeba się gdzieś udać. Czyli kierunek Gdynia Orłowo, klif! :)
O 9:02 udaliśmy się do Redy, bo zauważyłam pogorszenie wzroku u siebie i umówiłam się na wizytę u okulisty. Na szczęście nie jest tragicznie i będę żyć! W przyszłym tygodniu trafią do moich rączek nowe okularki, delikatne, złote *.* do południa po badaniach nic nie widziałam, a moje źrenice sprawiały, że nie było widać tęczówek! Adrian musiał mnie wszędzie prowadzić za rączkę haha nie mogłam do końca otwierać oczu, wszystko mnie raziło. W rezultacie początkowa zabawa nowym telefonem Adriana, a w zasadzie jego aparatem średnio wyglądała. Ale jakoś dało radę i odbyliśmy cudowne sesyjki <3 wracając do planu dnia... pomyślałam, że to dobry pomysł by udać się do Gdyni Orłowa. Gdy jeżdżę do Gdańska przejeżdżam rzecz jasna koło tej dzielnicy i zawsze się zachwycam widokami! Zapytałam Weronikę o to miejsce i postanowiłam, że jak przyjedzie Adrian to koniecznie muszę go tam zabrać i przy okazji sama pozwiedzać! Tak więc z Redy do Orłowa, na miejscu o 11. Wyszliśmy z pkp, a ku naszym oczom pojawiła się Galeria Klif, do której poszliśmy.
Po przejściu galerii postanowiliśmy iść nad morze, całkiem spontanicznie, bez GPSów, ani Google Mapsów. Mijaliśmy PRZEPIĘKNE domy, które mnie absolutnie urzekły! Rozmawialiśmy i marzyliśmy o tym, a w zasadzie ja (standard XD) jakbym chciała, żeby mój domek wyglądał, bardzo mnie tamte zainspirowały. Ale powolutku zbliżaliśmy się do celu, trafiliśmy w cudowne miejsce...
Widok na morze i wejście na piękny deptaczek, który prowadził w dół, do morza, na molo!
My fav <3
Poszliśmy również pod sam klif.
Posiedzieliśmy, porobiliśmy sobie nawzajem zdjęcia, które pokażę w osobnym poście :3 i poszliśmy na obiecany obiad w tym Dniu Chłopaka, czyli... KEBSIK! To była baaardzo długa droga. Nie wiedzieliśmy gdzie w pobliżu może być, więc zwyczajnie szliśmy przed siebie mając nadzieję, że gdzieś się natrafi. Niestety... Przeszliśmy całe Orłowo, Redłowo. Mijaliśmy PRZEPIĘKNE budynki, byłam oniemiała z wrażenia, wszystko takie nowoczesne i cudowne domki, dla mnie siódme niebo! Nie wspominając o tym jakie były stamtąd widoki,..
Trafiliśmy ostatecznie na Wzgórze Św. Maksymiliana i wylądowaliśmy w Rivierce w Grand Burgerze. Ostatkami sił się tam doczołgaliśmy i zjedliśmy przepysznego kebaba w bułeczce. Szybciutko na zakupy do Auchan, bo szykowaliśmy na wieczór fajną kolacyjkę i na pociągi do domku.
Piersi z kurczaka w kosteczkę i na patelnie wraz z warzywami, ryż oraz szampan do tego. Randka<3
Przeszliśmy tego dnia ok. 20km. Był mega męczący, ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie lepszego piątku z Adrianem, niż ten. Oboje byliśmy zadowoleni i bardzo szczęśliwi. Grunt to nie siedzieć w domu, a działać i sprawiać by nasze życie było lepsze i bardziej kolorowe.

Trzeba zdecydować się na szczęście. Ja się zdecydowałam :)

01.10.2016r.
W sobotę wstaliśmy delikatnie zmęczeni, ale nie szkoda było marnować cały dzień na nic-nie-robienie. Przypomniało mi się, że chciałam zabrać Adriana nad zatokę, bo jest tylko 5km stąd. Ogarnęliśmy się i o 11 ruszyliśmy w drogę! Zaopatrzyliśmy się w ciasto, kawkę, a po drodze wkradł się pomysł odnośnie %. Napotkaliśmy również kasztanowce i Adrian miał mega zabawę! Ja sobie pozbierałam pare kasztanów, poczułam jesień, a on sobie nimi rzucał... no dobra, ja też trochę XD
Znad morza szybciutko wygoniła nas brzydka pogoda i STADA! muszek. Chcieliśmy na kamyczku ładnie zjeść ciasto, ale się naprawdę nie dało... uciekliśmy. Ale nie chciałam tak zakończyć tego dnia, uznałam ten wypad za delikatnie nieudany, więc wpadłam na kolejny pomysł, żeby Adrianowi coś pokazać. Jak jeżdżę z Weroniką rano do Rumi, zjeżdżamy z takiej górki, gdzie są takie piękne, polne, wiejskie widoczki, którymi się zachwycam i mi się podobają bardzo, więc trzeba się tym podzielić. Odbiliśmy od drogi do domu i poszliśmy szukać miejsca, żeby zobaczyć w pełni to co chcę. Dzięki mojemu kochanemu doszliśmy na górkę, a naszym oczom pojawiło się to...
Wróciliśmy do domu i padliśmy... obiad i leżenie na kanapie do 18. Potem trzeba było wziąć się w garść i wstać na TRRRENING! Ale o tym również w osobnym poście *.* i w zasadzie tak pięknie minął nam ten wolny czas, bo w niedzielę tylko wstaliśmy zjedliśmy śniadanie, poszliśmy na zakupy, obiad i Adrian wyjechał do Piły... Już za nim okropnie tęsknię i chcę, żeby wrócił, jest nam razem tak cudownie. Wspólny czas jest taki wyjątkowy, wystarczy przeczytać. Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania, bo wiem, że również będzie je można zaliczyć do najlepszych chwil w naszym życiu.

Nie da się tego niczym zastąpić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz